wszystko co musisz wiedziec o tekken 7

Ciągle wzdychasz do Tekkena 3 i chce ci się godny następca? Wygraj w Tekkena 7. Mordobicia 3D to dla ciebie niezbadany teren? Wygraj w Tekkena 7.

Mogłoby się wydawać, że dwa wymiary na ludzkie zdominowały gatunek konsolowych bijatyk. Soul Calibur nie daje znaku życia, o Virtua Fighter mają tylko najzagorzalsi fani, Dead or Alive 5 obrał kurs na niepewne wody zwane "free to play", zaś Super Smash Bros., Dragon Ball Xenoverse czy nawalanki spod znaku Naruto Shippudden to jednak nieco inna bajka. Obecnie oczy fanów mordobić są skierowane przede każdym w obrotu dwuwymiarowych tworów Capcomu (Street Fighter V, nadchodzący Marvel vs. Capcom: Infinite), NetherRrealm Studios (Mortal Kombat X, Injustice 2) i Arc System Works (Gulity Gear, BlazBlue), ale Namco Bandai ze własnym Tekkenem 7 właśnie udowodnił, że walka o tytuł Króla Żelaznej Pięści nadal nie dobiegła końca. A to właśnie najnowszy Tekken jest szansę skupić na sobie uwagę weteranów serii jak również pełnych nowicjuszy, polegających na efektowne gry również wielkość gry do poznania.

Od premiery kanonicznego poprzednika z "szóstką" w terminie minęło już dziesięć lat (wersja arcade), co akurat nie oznacza, że seria Tekken była cały czas w tle. Namco Bandai przez ostatnią dekadę całkiem solidnie wykorzystywało swoją flagową markę, wypuszczając kilka wersji Tekken 6 i Tekken Tag Tournament 2, tworząc karciankę, bijatykę free to play również parę innych kilka czy dużo dobrych eksperymentów. Tekken 7 został pociągnięty do jedzenia w 2015 roku i przynajmniej na wersję konsolową przyszło nam czekać przez dwa lata (po drodze pojawiła się rozszerzona edycja zarezerwowana dla salonów gier), to skutek końcowy nie pozostawia wątpliwości, że developer nie próżnował.

Tekken 7 to brzmi, na którą warto było czekać niezależnie od tego, czy zjedliśmy zęby na poprzednich częściach, czy tylko zaczynam swoją historię z tą linią; lubimy samotną naukę długich kombinacji, sieciowe turnieje, luźne działanie na kanapie, czy po prostu chcemy się przekonać, co słychać u patologicznej rodziny Mishima a reszty Tekkenowej ekipy. Najnowsze dziecko Namco Bandai to zwiększona, dopracowana również wypełniona po brzegi treścią gra, jaka nie pozwoli oderwać sie od konsoli (albo peceta) przez duży czas. Nie wszystko się udało również wiele czynników można aby wprowadzić w trafniejszy droga, ale pomimo wad Tekken 7 to możny chętny do urzędu najlepszej bijatyki tych lat.

Że byliśmy kiedyś do pracowania z Turniejem o Tytuł Króla Żelaznej Pięści, to walka w Tekken 7 nie winna być dla was zaskoczeniem. To w dalszym ciągu trójwymiarowa bijatyka, w której obejmują się m.in. side-stepy, juggle również duże kombinacje ciosów – jeżeli przywykliście do Street Fightera czy Mortal Kombat, więc wymagacie zapomnieć o licznych projectile'ach i zarządzaniu ćwierć/półkółek na padzie. Kule ognia czasami przelecą przez ekran (głównie za sprawą gościnnego występu Akumy), a takie ciosy zupełnie nie są esencją walki w sztuce Namco Bandai.

Tekken 7 zachował ducha wcześniejszych odsłon, co nie oznacza, że obyło się bez rozwinięcia (oraz naprawdę obecnie dużo skomplikowanego) systemu. Modelem są nowoczesne metody dawane w sposobie Rage, czyli Rage Art i Rage Drive. Że nasz zawodnik zbiera baty, i życie uszczupli mu się do około 25 procent, możemy zyskać ze specjalnego ciosu (Rage Art), który istnieje ostatnim ogromniejszy, im mniej energii wybiera się na pasku życia. Alternatywą dla Rage Art jest Rage Drive – potężna, ale często ryzykowna technika, która mówi nasze "życie" niebieską aurą spowijającą naszego zawodnika. Kolejną wiadomością jest Power Crusher – technika pochłaniająca ciosy mid i high, ale przegrywająca z ciosami low i rzutami. Całe te zmiany stanowią doskonałe rozwinięcie Tekkenowej techniki a co najważniejsze, nie są istotne wyłącznie dla weteranów serii. Przykładowo Rage Arts można przypisać do samego przycisku, dzięki czemu nawet największy laik, który pozna swoją zasadę działania Rage Mode, będzie mógł odpalić widowiskową, i do tego efektywną technikę bez konieczności zapamiętywania konkretnych sekwencji.

Widać wyraźnie, że Namco Bandai nie chciało kierować swojej gry wyłącznie fanom pamiętającym początki serii z 1994 (!) roku. Bo lecz zatem oni dużo docenią starania developera, który wprowadził na płytę mnóstwo treści, niedzielny fan bijatyk też nie powinien narzekać na ekskluzywny cel również za wielki szczyt wejścia. Tekken 7 nie prowadzi za rączkę zaś nie oferuje łopatologicznych tutoriali, ale obecność trybu Practice należy odpowiedzieć na atut. Przystępnym wprowadzeniem do świata Tekkena jest ponadto wyjątkowy tryb fabularny, który dodatkowo mówi co chwila o jednych technikach. Jego główną wartością istnieje jednak – co oczywiste – opowiadanie historii rodu Mishima. Fabuła Tekkena 7 odbywa się po doświadczeniach z "szóstki", choć narracja nie jest liniowa również akceptuje nas zabierać w historię. Story Mode to formalnie mieszanka filmików, statycznych obrazów z nudnym narratorem w otoczeniu oraz obowiązkowych pojedynków, na które wielu fanów części z pewnością ostrzyła sobie zęby. Niestety jednak sam pomysł zasługuje na pochwałę, więc w praktyce nie jest już tak różowo. Fajnie, że poznajemy dalsze losy (a czasem powracamy do historie) kultowych postaci, z patologiczną rodziną Mishimów na czele, jednak liczba absurdów, nudnych przerywników również nic niewnoszących walk sprawia, że w głównym rozrachunku traktuję Story Mode jako zmarnowany potencjał również "radość" na jeden wieczór.

O znacznie dużo zajmował się w zwykłym trybie Arcade, gdzie stajemy do wyprawy z pięcioma będącymi po sobie przeciwnikami. A obecnie absolutnym strzałem w dziesiątkę pokazałeś się niepozorny Treasure Battle. Ta uzależniająca zabawa wierzy w sensie sytuacji na rozgrywaniu kolejnych okazji i zdobywaniu skrzynek ze skarbami, w jakich znajdujemy lokalną walutę, elementy stroju czy inne upiększacze interfejsu. Niby nic wielkiego, tyle tylko, że Tekken 7 jest SPORY pod względem możliwości kształtowania wyglądu budów (i nie tylko) do swoich potrzeb. To teraz nie te momenty, kiedy Jin odnosił się z samą klatą i silnymi portkami, a Paul Phoenix był synonimem motocyklisty z dużą blondfryzurą. W różnym Tekkenie możemy zmienić praktycznie wszystko w aparycji ulubionego zawodnika. Oraz gdy myślicie, że Tekken Tag Tournament 2 na Wii U przesadzał, ubierając Ganryu w strój Bowsera albo Heihachiego w Mario, to gatunek zwariowania Tekkena 7 prawdopodobnie być dla was szokiem. Dość powiedzieć, że w "siódemce" możemy kupować/odblokowywać okulary słoneczne, komiczne nakrycia głowy, sukienki (unisex), buty, karabiny, zbroje również wszelką masę zakręconych dodatków w stylu wielkiej pizzy przyklejonej do pleców naszego ulubieńca. Poszerzanie kolekcji akcesoriów również elementów garderoby to wbrew pozorom dobra zabawa, oczywiście pod warunkiem, iż nie jesteśmy purystami przyzwyczajonymi do normalnego wyglądu poszczególnych bohaterów. Tak czy inaczej, Treasure Battle może wciągnąć na znaczne godziny dodatkowo jest właściwą odskocznią od innych trybów. Zdobycie wszystkich przedmiotów zajmuje prawdopodobnie absurdalną ilość czasu, jednak można spotkać w internecie na niską drogę zarabobienia fortuny w Treasure Battle bez potrzeb rozgrywania kolejnych etapów. Wystarczy mieć kontroler z możliwością turbo, wybrać Katarinę i wykonać, aby cały czas spamowała combo 44444.

Tekken 7 stanowi miłą opcją dla samotników, jednak nie odda się ukryć, że esencją wszelkich bijatyk są starcia z skutecznym przeciwnikiem. "Siódemka" przechodzi w aktualnym materiale dużo do powiedzenia, również w branży lokalnej (kanapowe granie lubi jak kiedyś) kiedy i online. Kilka dni po premierze matchmaking i lagi wynikające z połączenia sieciowego były bardzo intensywne, jednak potrzeba być prawidłowej nauk oraz zawierać na to, że Namco Bandai będzie wiodło strukturę sieciową, jaka spośród pewnością przyciągnie masę użytkowników. Bo jest tu sporo atrakcji: od szybkich, pojedynczych walk, przez walki rankingowe, aż po turnieje dla ośmiu graczy. Warstwa sieciowa Tekkena 7 jest klarowna i ciepła dla użytkownika, który może podejrzeć stopień zaawansowania przeciwnika oraz energię jego sygnału. Możliwość zakładania własnych turniejów, dla miłośników z reguły znajomych czy zupełnie innych graczy, to kolejne idealne rozwiązanie. Krótko mówiąc, Tekken 7 ma wszystko, czego bym sobie życzył po sieciowej bijatyce. A jak tylko twórcy uporają się ze tradycyjnymi problemami (aktualizacje są dużo niż jedno), więc nic nie stanie na przeszkodzie, by regularnie badać swój styl w starciu z graczami z innego kraju świata. https://pobierzgre.org/towarzyskie/

Jeżeli wyrośliście na Tekkenie i dalej wahacie się, czy warto skorzystać po "siódemkę", to czym już porzućcie wątpliwości. Tekken 7 to brzmi kompletna prawie w wszelkim aspekcie. Tradycyjna u podstaw, ale doskonale rozwijająca sprawdzoną formułę oraz dodająca zupełnie inne mechanizmy. Mnóstwo podstawie do odblokowania (oprócz ciuchów oraz gadżetów m.in. wszystkie filmy z ostatnich gier) toż nie tylko dobry dodatek, ale prawdziwa inspiracja do bycia długich pór na otwieraniu kolejnych skrzynek. Niestety "siódemka" pamięta i nasze za uszami, żeby tylko przypomnieć bardzo nierówny oraz nieprzemyślany tryb fabularny czy efekciarską, ale niezbyt imponującą oprawę graficzną. Gra używa na silniku Unreal 4 i choć niektóre techniki wywołują efekt "wow", wtedy nie napiszę, że wygląd samych osobie czy aren skończył na mnie duże wrażenie. To pewnie nie przekreśla przyjemności czerpanej z jednego mordobicia. W niniejszej kwestii Tekken 7 to naturalna siła oraz książka obowiązkowa dla fanów gatunku jak również nowych pragnących zasmakować w trójwymiarowych bijatykach XXI wieku.

PS. Tekken 7 w możliwości na konsolę PlayStation 4 posiada wsparcie dla gogli VR, o czym informuje komunikat na okładce również wyjątkowa zakładka w menu gry. Podpinając PSVR do konsoli możemy skorzystać z VR Viewer i VR Battle. Pierwszy dodatek więc nic dziwnego jak możliwość oglądania wybranej postaci (np. po zakupieniu fikuśnego kostiumu) z każdej możliwej strony. Z kolei VR Battle to tryb treningowy, w którym przyciągamy lub oddalamy kamerę, włączamy slow motion itp. Żaden z ostatnich smaków nie skończył na mnie doświadczenia również może, że stały nałożone na energię z nauką o wyposzczonych posiadaczach PSVR. Ot, niewiele znacząca ciekawostka.

Ocena użytkowników 7/10

Wymagania sprzętowe Tekken 7

Minimalne: Intel Core i3-4160 3.6 GHz 6 GB RAM karta grafiki 2 GB GeForce GTX 660 lub lepsza 60 GB HDD Windows 7/8/10 64-bit

Rekomendowane: Intel Core i5-4690 3.5 GHz 8 GB RAM karta grafiki 3 GB GeForce GTX 1060 lub lepsza 60 GB HDD Windows 7/8/10 64-bit

moja recenzja gry dirt 4

Dirt powraca! Jednak ani jako Dirt Rally 2, ani jako wielki następca Dirta 3. Czym więc Dirt 4 tak tak istnieje natomiast komu można go polecić?

Codemasters to przecież lubi zaskakiwać. Dirt Rally był długo łączony w tajemnicy, i świat dowiedział się o nim tylko podczas debiutu w Steam Early Access. Dirt 4 nie był prawdopodobnie sekretem, ale w obecnym przykładu niespodziewany zaprezentował się kierunek, który obrali deweloperzy. Bo kto spodziewał się, że po wykonaniu jednej z najodpowiedniejszych zabaw rajdowych w relacji Brytyjczycy zamiast przykręcić śrubę, obiorą przeciwny kierunek? Ja nie.

W pewien sposób że się dziwić. Dirt Rally z pełną pewnością nie był sztuką dla każdych. Osobiście bez kierownicy do niej nie podchodziłem a takie postępowanie radziłem każdemu, kto pytał mnie o opinię. Zapaleńcy mieli do zdobycia niezły próg wejścia, bo poprzeczka z okresem trudności wisiała wysoko. Może się nie zdziwicie, że tymże całkowicie nie istnieje obecnie tak trudno. Co bardzo, tym jednocześnie do kolejnego Dirta podejść można także z padem. Również o zgrozo, to nawet nieźle wychodzi.

Zasadą jest, że twórcy gry dostali trochę zeza również własny produkt nadal kierują do miłośników symulacji, tylko tym razem chcą i sprawić, by i rajdowcy z lżejszym zapałem nie czuli się pokrzywdzeni. Dlatego też Dirt 4 dysponuje aż dwoma rodzajami jazdy. Ważny spośród nich stanowi zdecydowanie dużo prawdopodobny, jednak nie stanowi toż ostatni jedyny sposób zarządzania, jaki potrafimy z Dirt Rally, na co najważniejsi fani z wszelką pewnością będą kierować nosem. Nadal jednak twierdzę, iż w ostatni zabieg najlepiej rozgrywa się z użyciem kierownicy. Tylko tymże jednocześnie jesteśmy więcej różny system. Prostszy. Łatwiejszy. Zdecydowanie dużo elegancki dla tych, którzy po prostu chcą usiąść sobie na sofie i zrzucić kilka miłych chwil z grą wyścigową w istoty głównej.

Co najistotniejsze, prostszy system zarządzania absolutnie nie wykonywa z gry Need for Speeda – sprawia jednak, że auto znacznie dużo wiąże się do powierzchni, dzięki czemu trudniej stracić nad nim kierowanie i zaliczyć efektywnego dzwona, choć wciąż się da. W zależności od preferencji bardzo dokładnie ustawić bogata w czym oczekujemy pomocy, i gdzie idziemy „na całość”, dzięki czemu konkurencja jest właściwie miękka oraz żadne wspomagacze nie są przymusowe. Choć uwielbiałem Dirt Rally na kierownicy, przy Dirt 4 bardzo najwięcej czasu był grając padem, by testować nowy model jazdy. Umożliwia on na prostą jazdę i zarabianie dobrych wyników bez godzin treningu. Bądźmy przecież szczerzy – jeśli chcecie o wszystkim panowaniu nad autem w niebezpiecznych warunkach, poruszaniu się z koleinami błota czy śniegu oraz wyprowadzaniu aut z wielkich, szutrowych poślizgów, nie obejdzie się bez kierownicy i symulacyjnej formy zabawy. Plus toż niezależnie czy chcecie akurat wariować po rajdowych oesach czy wystartować w obcych dziedzinach.

Również tutaj tylko pojawia się słowo klucz względem informacje w Dirt 4. Codemasters doskonale pamięta czasy naszej świetności. Dirt 2 czy Dirt 3 oferowały wtedy całe spektrum zróżnicowanych wyścigowych dyscyplin. Twórcy nieśmiało, ale uczynili jednak ruch w ostatnim kursu, przynosząc tym całkowicie do zabawy obok rajdów i rallycrossu i takie elementy jak wyścigi samochodów terenowych, rajdową szkółkę czy poboczne minigierki grane w niniejszym tymże, rajdowym centrum. Wystartujecie tam w kolekcji wyzwań dla Mali czy postaracie się przewrócić jak wysoce umieszczanych na trasie bloków podczas jednego przejazdu. Niestety, to wyłącznie dodatki. Zawody off-roadowe nie są tak rozbudowane, i jeszcze dróg jest tam zaledwie mało na krzyż. Nie odda się też przemilczeć braku hillclimbu – licencja na Pikes Peak jest co prawda w dłoniach Sony, a jednak mogliśmy ścigać się po nieprawdziwych trasach dodatkowo oraz byłoby dużo.

Dirt 4 oferuje za to znacznie dużo rozbudowany i delikatny tryb prace, który mozolnie towarzyszy nas przez niższe stopy również daje na nauczenie się ze wszystkimi procesami zarządzania wyścigowym zespołem. A jest ostatniego chwila daleko niż ostatnio – i potem możemy również dobierać sobie współpracowników, kiedy również kierować pracami dotyczącymi ulepszeń do auta, co dodatkowo zawierać umowy sponsorskie. Tym całkowicie jednak przedstawia nie zmusza do żmudnego grindu, obejdzie się też bez odkładania na odpowiednie auto. Ekonomia jest uproszczona, a stawki podbite, dzięki czemu szybko możemy zrobić się niezłego budżetu, kiedy również kilku aut w garażu na cały początek. Między innymi to tylko to zrobiło, że praca naprawdę bardzo interesuje również wciąga do ekranu na wszelkie godziny. Jesteśmy tutaj kilka rajdowych marek również zróżnicowane zawody nie dopiero w rajdach, ale też nowych dziedzinach, powinien to sukcesywnie uzupełniać ubytki w garażach.

Tym zupełnie możemy jednak nabywać także samochody używane. Codemasters opracowało lekarstwo na rodzaj aukcji, na których sprawiamy używane samochody – wszystkie są dokładnie opisane, do zamontowanych w nich cesze, aż po szczegółową historię wozu. W możliwościach można wybierać do woli, oraz co najważniejsze zakupione auta ulepszać montując lepsze stron pokroju sprzęgła, hamulca czy silnika. Co do jednych aut, znajdziecie tutaj kilkadziesiąt modeli – również tych tradycyjnych, z lat 70-tych, przez grupę B, auta off-roadowe aż po nowoczesne rajdówki, przynajmniej nie bezpośrednio z grupy WRC, ponieważ na ostatnie wcale Codemasters licencji nie ma. Ale spokojnie. Jest Mitsubishi, jest Subaru, jest Krótkimi Cooper, jest Lancia Delta – są w cenie wszystkie auta, których potrzebujemy do właściwej zabawy.

W kwestii tras, Dirt 4 stawia raczej na minimalizm. Jesteśmy tu pięć krajów – ścigamy się w Szwecji, Walii, USA, Hiszpanii oraz Australii, wchodzi do ostatniego kilka torów do rallycrossu oraz landrush. Szału a nie ma, dobrze jednak, że dane kraje dzielą się z siebie bardzo, bo kompletnie czym innym jest wyglądanie się przez śnieg po szwedzkich oesach, a czym innym jazda po australijskich bezdrożach czy walijskich lasach. Niestety – zapomnijcie o bieganiu po lodowatych, górskich serpentynach w Monte Carlo, bo choć droga istniała w Dirt Rally, tym jednocześnie jej wyszło, nad czym ubolewam chyba najbardziej.

Pisząc o Dirt 4 nie można przemilczeć debiutu Your Stage, a zatem modułu tworzącego drogi w styl proceduralny. Na dokumencie to poważna nowość, bowiem w rajdach nie jeździ się na myśl – tworzenie wiec nowych linii na potrzeby chociażby zmagań ze znajomymi to wyjątkowe posunięcie, bo pojedynek absolutnie nie rozbije się toż o znajomość trasy. Także możemy zauważyć sam jak kredyty planuje być dokonywany odcinek oraz jak wysoce skomplikowany, dzięki czemu dostosujemy go do kwalifikacji oraz wymagań. W pracy, to zawsze jakby zalążek świetnego planu na dolę, a technologia musi pozostać jeszcze dopracowana. Chodząc po trasach stworzonych z Your Stage można narzekać na monotonię, ponieważ nie są one ani widowiskowe ani szczególnie ważne. Co gorsza, edytorowi sprowadza się czasem dwu czy nawet trzykrotnie wygenerować przy siebie odpowiednie sekcje zakrętów, które kłócą się od siebie tylko kilka. Trudno zatem na ostatni punkt informować o rajdowej rewolucji pod tym powodem, lecz toż z całkowitą pewnością niezła ciekawostka. https://pobierzgre.org/strategiczne/

A jak robi Dirt 4? Pewnie doskonale wiecie, że Dirt Rally nie był najjaśniejszy, choć specjalnie stylizowany w dość szarawą, wypłowiałą kolorystykę. Dirt 4 robi mały krok do przodu pod względem kolorów, ale raczej idzie w miejscu pod względem technologii. Plus to całkiem szybko widać. Mi toż sam nie przeszkadza, bo gry wyścigowe muszą robić, natomiast nie wyglądać… chyba, że nie wspominamy o produkcjach symulacyjnych, natomiast tych skierowanych do fanów gier zręcznościowych. A tymże jednocześnie Dirt 4 się niestety w tą grupę także łapie. Oraz powiem wprost, w porównaniu do pracy pokroju Forzy Horizon 3, wizualnie pomiędzy obydwoma grami jest oryginalna przepaść. Modele aut ciągle się jakoś bronią, ale tekstury drzew czy elementów otoczenia już nie lekko kłują w oczy. Całkiem nieźle wypadają za to efekty pogodowe – gęsta jak mleko mgła wygląda trochę niczym z komiksu, a za to wykonywa na linii nieźle popalić.

Dirt 4 toż cudowna rajdowa gra, ale część fanów Dirt Rally pewno żyć niezbyt zadowolona. Szczególnie ci, jacy nie lubią kompromisów. Nie da się mieć za ogon dwóch srok. Z gry wyleciał hillclimb, nie liczy w niej także świetnych tras z Monte Carlo. Mamy zbyt to coraz fajniejszą karierę, nowość w role generatora tras, wyścigi off-road i model sterowania dla fanów zręcznościowej zabawy – jednocześnie zabrakło gdzieniegdzie więcej torów czy dyscyplin. W układzie konsola + pad całość zbiera się naprawdę dobrze, choć gdzieś tam czuję, że dużo zajmował się, gdyby Dirt Rally 2 powstał osobno, a Dirt 4 oddzielnie, nawet w też bardziej zręcznościowej wersji. Twórcy mogliby wtedy jeszcze mocniej poszaleć z budową, na co w ostatnim sezonie nie wystarczyło im chyba odwagi. Zagrać? Jeśli lubisz pojeździć rajdówkami na konsoli, to chyba trzeba. Gra jest delikatniejsza niż Dirt Rally i spokojniejsza z rajdowej konkurencji. Zaś to prawdopodobnie wystarczająca rekomendacja.

Ocena użytkowników 8/10

Wymagania sprzętowe DiRT 4

Minimalne: Intel Core i3 3220 3.3 GHz 4 GB RAM karta grafiki 1 GB GeForce GT 440/Radeon HD 5570 lub lepsza 50 GB HDD Windows 7 64-bit

Rekomendowane: Intel Core i5 4690 3.5 GHz/AMD FX 8120 3.5 GHz 8 GB RAM karta grafiki 3 GB GeForce GTX 780/Radeon R9 390 lub lepsza 50 GB HDD Windows 7/8/10 64-bit

moja recenzja gry crash bandicoot n sane trilogy

Crash Bandicoot N. Sane Trilogy to remake pełną gębą. Trzy kultowe gry zrobione praktycznie od zera sprawiły, że poczułem się o 20 lat młodszy.

Postaci Crasha, Coco czy Dr. Neo Cortexa nie trzeba przedstawiać nikomu, kto był szczęście dorastać wraz z głównym PlayStation. Kultowa seria zręcznościówek od Naughty Dog była silnym system sellerem i ze świeczką szukać posiadacza konsoli Sony, jaki nie grałby, albo chociaż nie słyszał o tej marce. Zresztą, niech przemówią liczby: debiutancki Crash Bandicoot (1996) doszedł do ponad 6,8 milionów użytkowników, zaś sequele Crash Bandicoot: Cortex Strikes Back (1997) i Crash Bandioot: Warped (1998) wydały się w odpowiednio 5,2 i 5,7 milionach egzemplarzy. Czapki z osób.

O burzliwej historii serii Crash Bandicoot pisałem rok temuż z racji 20-lecia narodzin kultowego jamraja. Dość powiedzieć, że firma chodząca do Activison od lat rozmienia się na cienkie zaś nie wyobrażam sobie powrotu do poprzedniej świetności. Na wesele nowo wydana składanka Crash Bandicoot N. Sane Trilogy przełamuje złą passę i po deszczu multiplatformowych sequeli również nieudanych eksperymentów typu Crash of the Titans, remake oryginalnej trylogii pomaga ukoić skołatane nerwy fana dawnego Crasha.

Warto podkreślić, że Crash Bandicoot N. Sane Trilogy od Vicarious Visions zostało stworzone praktycznie od zera. Twórcy posiadający na indywidualnym koncie kilka crashowych platformówek na Game Boy Advance czy Crash Nitro Stron nie dysponowali kodem źródłowym oryginalnej trylogii oraz dostępnymi materiałami referencyjnymi (polecam ciekawy produkt na aktualny fakt), więc musieli włożyć mnóstwo praktyki w uchwycenie ducha gier Naughty Dog, z jednoczesnym zachowaniem kluczowych elementów (sterowanie, praca kamery), i wszystko to obudować współczesną oprawą. Z gwarancją nie było szybko, ale efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania.

Absolutnie wszystko, od intra, przez menu, aż po obraz oraz brzmienie stanów oraz form zostało pieczołowicie odtworzone, bo cóż to nazwać liftingiem czy wprowadzeniem zmian. Między poszczególnymi muzykami nie przechodzimy do budowania z takim skokiem technologicznym jak 20 lat temu. Różnice graficzne wynikają bardziej z projektu poziomów niż możliwości – te z "jedynki" są bardziej proste i kilka pomysłowe. Przecież tak to dzisiaj było przed laty. Że nie graliście ostatnio w piękne Crashe, to włączcie sobie chociażby jakiś archiwalny zwiastun czy gameplay, by zobaczyć, że między Crash Bandicoot i dwa lata późniejszym Warped naprawdę dużo się zmieniło. Tak pod względem grafiki jak oraz jednej rozgrywki.

Nie jest co ukrywać, pierwszy Crash to najsłabszy element nowej składanki, oraz jednak jestem do ostatniej gry ogromny sentyment, to różnica pomiędzy debiutem a sequelami jest rozpoznawalna na pierwszy rzut oka. W 1996 roku Naughty Dog dostarczyło złotą natomiast na indywidualny styl innowacyjną zręcznościówkę 2,5D, która prowadziła moc pierwszej konsoli Sony, jednak właśnie w Cortex Strikes Back (uznawanej za najlepszą stronę serii, choć ja wolę "trójkę") i Warped twórcy rozwinęli skrzydła. Dodali mnóstwo nowych projektów, ruchów, pojazdów czy broni, które skutecznie urozmaicały radość z udziałem Crasha, a później także Coco. Nota bene, młodsza siostra Crasha jest obecnie w sum grywalną postacią we każdych trzech grach – wcześniej potrafili nią sterować wyłącznie na dedykowanych poziomach w "trójce", a w "jedynce" nie pojawiała się w ogóle. Danie tej możliwości to jedyny ukłon w ścianę fanów Coco, lecz nie twórzcie na płynące spośród obecnego różnice w trybie grania. To właściwie skin dla głównej postaci, z takim samym wachlarzem cechów oraz ataków o takim samym działaniu niż alternatywna osoba z szeregiem odmiennych zdolności.

Odtworzenie światów autorstwa Naughty Dog również przesłanie im nowej podstaw było nie lada wyzwaniem. Nowa ekipa dołączyła do całej sytuacji z wielkim szacunkiem do środka źródłowego oraz udało jej się sprawić, że doskonale znane poziomy czy przeciwnicy nie robią wrażenia współczesnych wariacji. Oczywiście poszczególne elementy potrzeba było wykonać praktycznie w pełnie po swojemu – wystarczy popatrzyć na różne otoczenie Wielkiego Muru z Warped i porównać je z dziełem Vicarious Visions. Tam, gdzie w otoczeniu widniały surowe, zielone pagórki, teraz widzimy wielkie w szczegóły obiekty, które doskonale pasują czasem do pierwszego zamysłu. To jedyne tyczy się idących w te także we wte przeciwników, którzy doczekali się stosownych upiększeń, przecież obecne w dalszym procesu susi i wyjątkowi na pierwszy etap oka znajomi.

Oprawie graficznej Crash Bandicoot N. Sane Trilogy niestety tak właściwie cokolwiek zarzucić. Ostre jak brzytwa tekstury w zintegrowaniu z rządem imponujących efektów (odbicia w lodzie, woda, ogień) tworzą spójną oraz życzliwą dla oka całość. Można co prawda ponarzekać, że wszystkie gry hulają w 30 klatkach animacji na chwilę (na szczęście nic nie zwalnia), zawsze tak również istniałoby w przypadku innych gier. Fajnie, gdyby Vicarious Visions przyśpieszyło akcję do pewnych 60 FPS-ów, ale zabieg tego elementu nie jest szczególnie uciążliwy, specjalnie dla pań przyzwyczajonych do grup z PSX-a. Puryści mogą z zmian kręcić nosem na dubbing, który siłą rzeczy musiał zostać nagrany od druga, a przez wtedy nie udało się zatrudnić aktorów podkładających głos w prawdziwej trylogii. Część z nich podejmowała jednak nad wcześniejszymi grami z kolei Crash Bandicoot, to osoby znające Crash Twinsanity czy Crash Team Racing z pewnością rozpoznają znajome głosy. Grunt, że ekipa spisała się na medal i tchnęła nowe istnienie w kultowych bohaterów – w wybranych, na dowód Tawnę z "jedynki", po raz ważny w historii.

Takich różnic pomiędzy oryginalnymi a zremasterowanymi grami jest dodatkowo o dużo dużo, przynajmniej nie odda się ukryć, że ale najbardziej hardcore'owi fani zauważą, że w konkretnym rozmiarze są dwie dodatkowe skrzynki do rozbicia, albo że doszła nowa animacja w grze z starym. Ważniejsze zmiany to nawet dodanie opcji auto-save do ważnej gry, ujednolicenie menu czy danie trybu Time Trials do każdych trzech gier. Krótko mówiąc, Crash Bandicoot N. Sane Trilogy to pomyślany oraz dopieszczony zestaw, który naprawia oraz rozwija dawne potknięcia oraz zmniejsza ograniczenia. pobierzgre.org/bijatyki/

Że w porze pierwszego PlayStation zagrywaliście się w prace Naughty Dog, więc po prostu musicie wziąć po Crash Bandicoot N. Sane Trilogy. Dziecko Vicarious Visions nie jest nowym stworzonym na kolanie remasterem, jakich oddaje się na zbytu całe mnóstwo. Jeżeli baliście się, że uświadczymy tu prostej wymiany tekstur, dodania kilku efektów i przycięcia obrazu do szerokich telewizorów, to po raz kolejny rozwiewam wszelkie obawy. Crash Bandicoot N. Sane Trilogy nie je na nostalgii, lecz zapewnia sentymentalną jazdę w historia w niesamowicie komfortowych warunkach. W porze PlayStation 3 nie miałem nic przeciwko (z określonymi elementami) remasterom HD zabaw z PS2, i zadowalałem się prostym liftingiem ulubionych muzyk, jednak składanka Crasha to doskonale inna grupa i stan wykonania.

Jestem pod dużym wrażeniem pracy następców Naughty Dog, którzy z szacunkiem dla oryginału potrafili stworzyć prawdziwie ten produkt. Pod względem rozgrywki to w dalszym ciągu 20-letnie gry z prawdziwymi archaizmami, lecz jestem zupełnie przekonany, że momentami niewygodna kamera czy detekcja kolizji nie przeszkodzi zupełnie innemu pokoleniu graczy bawić się przygodami najbardziej popularnego jamraja na świecie.

Ocena użytkowników 8/10

Wymagania sprzętowe Crash Bandicoot N. Sane Trilogy

Minimalne: Intel Core i5-750 2.67 GHz / AMD Phenom II X4 965 3.4 GHz 8 GB RAM karta grafiki 2 GB GeForce GTX 660 / Radeon HD 7850 lub lepsza Windows 7

gra wyscigowa sniper ghost warrior 3 informacje

Rozbudowanie rozgrywki wyszło trzeciej części Ghost Warrior na odpowiednie, ale problemem pozostaje banalna fabuła i słaba sztuczna inteligencja.

Sniper Ghost Warrior 3 przyjdzie do poziomu tym, którzy oczekują od gry tylko dobrego strzelania z karabinu pierwszego w ogromnych obszarach. Poszukujący jednak dobrej miłości i ciężkich, emocjonujących misji raczej się zawiodą.

Warszawskie studio CI Games w najnowocześniejszej wersji snajperskiej produkcji wpisałoby na sprawdzone w przyszłych grach pewniki. Korytarzowe lokacje zastąpiono otwartym światem z obowiązkami rozrzuconymi po całej mapie, a gracz – jak w Far Cry – sam stanowi o strategii wykonania zadania. Taka możliwość nie jest jednak automatycznie gwarantem sukcesu.

Filmowe rozwiązanie do narracji na starcie pozytywnie zaskakuje. Poznajemy historię dwóch walczących ze sobą braci – jeden jest uprowadzony w trakcie prac i ślad po nim niszczy. Drugi kontynuuje pomoc w amerykańskiej marynarce wojennej, aż trafia do zdestabilizowanego przez rosyjskich separatystów rejonu Gruzji. Dziwnym zbiegiem okoliczności natyka się tam na plotki o człowiekiem proszącym jego kojarzy.

Próby zaangażowania klientowi w relacja spełzają ale na jak, ponieważ prowadzeniu fabuły szkodzi wspomniana wolność również prosty świat. Wędrujemy po mapie w kierunku kolejnych istotnych celów do zniesienia czy danych do wykradnięcia, a wątek brata przez ponad połowę gry odnosi się do kilku napomknięć w trakcie rozmów. Strzelanie do separatystów odgrywa zdecydowanie pierwsze skrzypce.

Wędrowanie po gruzińskich krajach jest proste. W kryjówce wykonujemy się do walk i modyfikujemy wyposażenie, możemy jeszcze zmieniać porę dnia i chcemy misję. Po zrealizowaniu zadania musimy ponownie wrócić do kryjówki, aby rozpocząć kolejne. Gracze zainteresowani tylko głównym wątkiem, i nie pobocznymi i ciągłymi aktywnościami, często będą skracać sobie drogę powrotną za pomocą szybkiej podróży.

Dobór strategie działania jest obecnie w pełni w rękach gracza. Sukcesy nagradzane są punktami umiejętności odblokowującymi dodatkowe atuty samej z trzech ścieżek rozwoju: snajpera, żołnierza również delikatnego zabójcy preferującego bezpośredni kontakt. Element tenże istnieje natomiast raczej niepotrzebny, gdyż dodatki nie zmieniają diametralnie rozgrywki.

Wolność w postępowaniu do celu pracy oraz wielu prostych rozwiązań to plus, tylko oraz właściwie stanowimy w prawdziwym stopniu ograniczani. W grupy przypadków oczekuje na nas samo dobrze położone gniazdo snajperskie, a duzi wrogowie do usunięcia właściwie nie wędrują po bazach czy obozach, dlatego musimy strzelić z prawdziwej pozycji. W rezultacie większą swobodę otrzymujemy przy grze z zastosowaniem pistoletów czy karabinów maszynowych.

Nie przykłada to przecież, że nie możemy ze snajperką krążyć dookoła obozowiska i długo, z ogromną satysfakcją ściągać kolejnych żołnierzy. Również dużo odpowiadające jest pracowanie niczym duch. Zakradanie się na teren wroga oraz eliminacja z droga to dużo wyższe wyzwanie i wygląda dobre skradanki.

Dopiero przy otwartej potyczce w zwarciu wyświetlają się największe bolączki Sniper Ghost Warrior 3. Zaalarmowani żołnierze wbiegają często pod lufę, wychodzą grupami zza rogu, a my ściągamy jednego po drugim. Zamykają się daleko za ochroną również mieszkają tam tak długo, aż nie spotkamy ich z kraju a nie zastrzelimy. Umieramy rzadko, a że obecnie to się zdarza, to z powodu banalnych błędów z bliskiej strony – na przykład przeładowania broni w nieodpowiednim momencie.

Najtrudniejsze okazują się misje, w których nie wolno nam wywołać alarmu. Poziom wyzwania zwiększa rezygnacja z dowolnej uwadze przy celowaniu również budowanie jedynie na odwzorowanej realistycznie optyce karabinów, przecież stanowi ostatnie dziwne podkręcenie trudności. Reklamy na lunecie nijak się przechodzą do bieżącego, gdzie faktycznie trafi pocisk, a dokładne mierzenie metodą cech również braków zwyczajnie frustruje.

Podstawowym elementem psującym atrakcję jest sposób autozapisów, które cofają nas do przodu misji, co nierzadko oznacza ponowne przekradanie się do idealnej pozycji strzeleckiej. Tutaj o dodać, że wczytywanie zapisu z rządu menu głównego jest rekordowo długie. Nierzadko wczytywanie między regionami Gruzji (3 podobnej wielkości mapy) zajmowało około 4 minut.

Długość wczytywania tłumaczy częściowo grafika – Ghost Warrior 3 to najpiękniejsza odsłona serii. Modele postaci przypominają gumowe manekiny, ale otoczenie charakteryzuje się pięknie. Naturalnie zalesione otoczenie gruzińskiej prowincji cieszy oko o jakiejś porze dnia. Brakuje nieco zaludnionych miasteczek, gdyż zwiedzane autem regiony momentami umieszczają się za bardzo opustoszałe. Natura przyciąga, ale ruiny oraz wszechobecne posterunki separatystów nie oferują niczego dobrego poza znajdźkami i niekiedy pobocznymi celami do usunięcia.

Sniper Ghost Warrior 3 wykorzystuje część doświadczonych w innych grach rozwiązań, ale nie wykonują one do tyłu tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Sterowanie samochodem jest niebezpieczne, spowolnione animacje strzałów w górę wyglądają jednak tak toż, a latający dron do oznaczania wrogów przez brak stateczników kołysze kamerą tak, że ważna zakupić choroby lokomocyjnej.

Ostatecznie zawodzi też fabuła, która po kilku godzinach nuży, a my łapiemy się na aktualnym, że nie wiemy nawet, po co prowadzimy daną misję. Przerywniki filmowe to ciągle przewidywalne zwroty akcji, bezcelowo wulgarne dialogi a do bólu stereotypowe postacie, które ani na trochę nie wykraczają ponad ustalony szablon. https://pobierzgre.org/zrecznosciowe/

Efekt końcowy nie zachwyca. Sniper Ghost Warrior 3 może sprawić trochę zabawy z dobrych strzałów czy zakradnięcia się nocą do bazy wroga, ale cierpi z warunku technicznych błędów, niezwykle słabej inteligencji wrogów oraz historii, która nie motywuje do podejmowania przygody.

Ocena użytkowników 6/10

Wymagania sprzętowe Sniper: Ghost Warrior 3

Minimalne: Intel Core i5 6600K 3.5 GHz/AMD FX-6350 3.9 GHz 8 GB RAM karta grafiki 2 GB GeForce GTX 660/Radeon HD 7850 lub lepsza 50 GB HDD Windows 7/8.1/10 64-bit

Rekomendowane: Intel Core i7 4790 4.0 GHz/AMD FX-8350 4.0 GHz 16 GB RAM karta grafiki 3 GB GeForce GTX 1060/4 GB Radeon RX 480 lub lepsza 50 GB HDD Windows 10 64-bit

wszystko na temat injustice 2

Kiedy w 2013 roku NetherRealm Studios przedstawiło graczom Injustice: Gods Among Us, mało kto wierzył, że połączenie „Mortala z Supermanem” może odnieść sukces. Teraz, po paru latach, otrzymujemy kontynuację, a twórcy ponownie potwierdzają, że świat potrzebuje takich bohaterów.

Nieczęsto sięgając po drugą bijatykę mam rację wskoczyć do zabiegu fabularnego, który porwie mnie na chwila złotych godzin. I dopiero tak podjęła się moja sprawa z Injustice 2 również oczywiście taką pracę na starcie smakowania tej pracy zalecam każdemu. NetherRealm Studios ponownie zaprasza graczy do około 4,5 godzinnej opowieści, jaka stanowi przeładowana walkami oraz akcją. Przygoda została umiejscowiona dokładnie 5 lat po pracy z Injustice: Gods Among Us – scenarzyści zdecydowali się na kontynuowanie wątku Batmana z Supermanem. Jednak starcia Obrońcy Gotham z Panem ze Stali nie są ważnymi wydarzeniami, ponieważ Ziemia jest bardzo większy problem. Brainiac postanowił podejść do naszej kolekcji naszą planetę, więc wszyscy bohaterowie muszą stanąć ramię w ramię, by wspólnymi siłami pokonać „Mózgowca”.

Historia nie jest oczywiście najlepszą relacją w uniwersum DC, jednak na pewno najlepszą przygodą stworzoną przez ekipę Eda Boona. Od podstawowej do nowej chwile z przyjemnością poznawałem wydarzenia, w których schemat prezentacji się nie zmienił – oglądamy świetnie zrealizowane filmiki, które dynamicznie uczestniczą w akcję. NetherRealm Studios już wcześniej zaprezentowało nam taką przyjemność oraz w ilości drugi raz pokazują jedno – ta akcja jest świetnym dodatkiem do bijatyki. Jest znacznie, elementy są ciekawe, a gracze są okazję wypróbować wiele osób. Powinien być przy tym wiedzę, że nie stanowi zatem najważniejszy tryb, i tylko wstęp do właściwej rozgrywki, dlatego motywuję do zaznajomienia się spośród nim na samym początku.

Scenarzyści wyraźnie odrobili zadanie domowe, wyciągnęli lekcje, i nawet wpadli na kompletnie inny poziom, bo przygotowana sprawa nie jest prosta. Dobrze zbiera się wpisanie do gry niektórych osobie – dziwicie się „co tutaj robi Joker” lub „co stanowi nie tak ze Strachem na Wróble”? Spokojnie, twórcy spotkali na naprawdę dobre pomysły, jakie stały wyprodukowane z osobą. Na samym wstępu pojawia się większe ryzyko, ale nawet w obliczu takiego kryzysu wojownicy nie zapominają o tym, że coraz mało lat temu obijali swoje mordy. Również spośród ostatniego względu wciąż pojawiają się pomiędzy nimi tarcia, które ubarwiają główny wątek – sympatycznym sposobem jest wyjątkowo możliwość brania w kilku scenach postaci, jaką pragniemy rozegrać pojedynek… Trudno tutaj mówić o wysokich zmianach w grze, ale autorom udało się chociażby w taki forma przygotować dodatkowe zakończenie.

W Injustice 2 wpływamy na plejadę różnorodnych charakterów, które udało się okiełznać. Pewne są ważniejsze, inni odgrywają epizodyczną rolę, jednak tryb spełnia swoją najistotniejszą postać wzorowo – przestawia ciekawą opowieść, pozwala zająć się także tym tymże wypróbować wiele ikon, a też rzuca odrobinę inne światło na pytania z „jedynki”. Teraz lepiej mogę zrozumieć motyw działania Supermana, który otrzymałeś nową twarz. Właśnie ze powodu na tego mężczyzny łyknąłem tryb fabularnym za indywidualnym podejściem oraz wybierał tylko i tylko jednego… Więcej.

Albo w obecnej sprawy fabuła potrafiła stanowić znaczniejsza? Pewnie, jednak NetherRealm Studios udało się zachować optymalny balans pomiędzy długością i przyjemną rozgrywką. Scenariusz jest naładowany akcją, nie nudzi z froncie do upadku dodatkowo w sumie dokonuje się w doskonałym momencie. Po ujrzeniu napisów końcowych postanowiłem z miejsca sprawdzić kolejne tryby.

Głównym daniem w sztuce dla wielu będzie Multiwersum. Jeśli graliście w Mortal Kombat X toż na pewno kojarzycie Żywe Wieże, które tymże zupełnie przybrały postać planet. Batman posiada swój ulubiony sprzęt, który osiągnie mu próbować różne światy i aktualnym jedynym pomagać mieszkańcom. Podobnie jak w sukcesie wież, miejsca podobnie są dostępne przez wyznaczony czas, więc niektórzy mogą nawet nie zauważyć dostępnych zadań. Starcia są interesujące, deweloperzy ponownie ubarwiają pojedynki wrzucając do nich wyjątkowe zdolności dla osób, zmniejszają siłę, zwiększają prędkość, usuwając specjalne moce, blokując skoki, czy pozwalając wypróbować nowe postacie. Może także przez wiele tygodni będziemy odkrywać najróżniejsze „smaczki” tutaj ukryte, bo teraz wcześniejsze produkcje studia pokazały, że ekipa lubi zaszaleć.

Nie chronię, że właśnie oczywiście w współczesnym stanowisku spędziłem więcej czasu, ponieważ „multiuniwersum” pozwala najszybciej pozyskań… Nowe fatałaszki. Tak, największą nowością (i pewnie dla wielu niewiadomą) pracy jest System Gear, który powoduje dosłownie ubierać bohaterów. Od okresu do momentu po dokonaniu starcia zgarniamy losowy przedmiot, który niekoniecznie przypasuje do bohatera aktualnie reprezentowanego. Twórcy stworzyli podobno tysiące poszczególnych butów, czapek, rękawic, lub same kilka schematów kolorów, więc fani zbieractwa znajdą tu grę na dziesiątki godzin. Ja zwykle nie należę do ludzi kolekcjonujących najróżniejsze gadżety, natomiast w niniejszym przypadku… Wsiąknąłem. Świetnie jest zamknąć strój, który ubarwia wygląd bohatera, a w dodatku oddziałuje na jego statystyki. Z miejsca uspokajam maniaków sieciowych pojedynków – jednakże w trakcie rywalizacji rankingowej widzimy nowe ubrania, to chociaż nie powodują one na siłę, lub też możliwości postaci. Właśnie w drugich trybach stroje są znaczenie, a po usunięciu z grą kilkudziesięciu godzin odnoszę wrażenie, że zachowano tutaj zdrowy umiar w balansie, bo jednak mamy wybór. Rywalizacja została znacząco ubarwiona oraz jest dla mnie droższa… W trakcie rozgrywki zbieramy jedną spośród niewiele walut, za jaką potrafimy kupować macierze (typowe skrzynki), w jakich znajdujemy kolejny sprzęt. Również w „multiwersum” pojawiają się wyzwania, za jakie zgarniamy kolejne przedmioty. To samonakręcająca się spirala, wprawdzie nie powinien w niej należeć.

W Injustice 2 można się i świetnie pozostawać bez zbierania ubrań, wyglądania na statystyki również odmawiania zdrowasiek za drugi schemat kolorystyczny dla osób. Gra ponownie oferuje wybornie efektowną a daleko satysfakcjonującą walkę. Twórcy nie zrezygnowali z najistotniejszych punktów starć i więcej runda nie regeneruje zdrowia zwycięzcy, a ładując specjalny pasek możemy za pomocą dwóch triggerow odpalić super atak, w którym przykładowo Flash przerzuca przeciwnika przez kilka wymiarów, Strach na Wróble przenosi oponenta do najgorszego koszmaru, Aquaman zatapia arenę, Batman używa do ataku Batmobile, Supergirl prezentuje swoje „szalone oczy”, zaś Captain Cold zamraża całą arenę. Przypomina więc po prostu DOBRZE plus jest równie efektowne.

Teraz „pasek” jest coraz większe daleko a w ilości jest najistotniejszym punktem walk. Dobre jego zapełnienie pozwala kontrolować pozycję na ekranie, jednak tak powinien go równie umiejętnie wykorzystywać – teraz zgromadzoną „moc” możemy bez problemu poświęcić na unik lub przełamanie combosa oponenta. Szczególnie zwiększa się ta nowa opcja, która eliminuje z muzyki graczy męczących przez wszystek mecz wyłącznie jeden atak, żeby bez większego pomysłu wygrać starcie. Gracze otrzymują od deweloperów furtkę, która zdecydowanie podnosi poziom pojedynków, i w dodatku sprawia, że nie są one szybko naprawdę dużo przypadkowe. W Injustice 2 wiele ogromniejsze uznanie zajmują własne umiejętności.

Więcej w moc ważnych elementach wykorzystamy atuty areny – wyrzucimy przeciwnika na następną miejscówkę lub rzucimy w niego jedynym z faktów miejscówki – ale choćby w współczesnym mieszkaniu zachowano zdrowy rozsądek. Znacznie łatwiej teraz zablokować lub uciec przed tymi atakami. Do walki powrócił i system „konfliktów”, w którym rywale łączą się do siebie, a my decydujemy jaką większość z paska przeznaczyć na starcie – jeśli zdecydujemy się wydać więcej z oponenta, możemy zregenerować część zdrowia lub zaatakować rywala z prawdziwszą miarą. Już kilkukrotnie miałem rację być w pojedynku, w jakim rywal przeprowadzał się w taki możliwość i później obił mordę mojej osoby. To boli.

I same walki są wyjątkowo przyjemne. Ich siła została odrobinę przyspieszona względem pierwowzoru, jednak trudno informować o przerażającej szybkości, bo autorzy inny raz piszą na dużo taktyczną zabawę. Wszystkie ataki są bezpośrednią siłę, „czuć” je pod paluchami, a podstawowe combosy wykona nawet kilkuletni dzieciak. Standardowo im moc czasu przeznaczymy na grę, tym przygotowujemy się łączyć sekwencje, ubarwiać je oraz dalej dużo radzimy sobie z kontrolą bohatera. Opcji taktycznych jest cała masa, oraz w nauczeniu podstaw pomaga naprawdę dobrze wykonany samouczek.

Twórcy zapewne nie uciekają od Injustice: Gods Among Us, albo te nawet Mortal Kombat X, tylko pod wieloma względami nowa gra ma własny niepowtarzalny charakter. Jest idealnie, efektowniej oraz pojawiają się nowości.

NetherRealm Studios zdecydowało się na dość męczącą kampanię marketingową, podczas której bardzo mocno poznaliśmy wszystkie strony. Na wstęp otrzymujemy 28 wojowników, a przestawiona lista jest idealna barwnych indywidualności. https://pobierzgre.org/rpg/

Z ostatnich szczególnie eksponowanych jest oczywiście Batman, Superman, Catwoman, Flash, Poison Ivy, Robin, Supergirl, Wonder Woman, Joker, Bane, Aquaman, Deadshoot, Green Arrow, Scarecrow, Gorilla Grodd, Black Canary, ale autorom udało się jeszcze wrzucić do lekturze takie indywidua jak Atrocitusa, Blue Beetle'a, Cheetaha, Doctora Fate, a nawet swoje 5 minut otrzymał Swamp Thing. Zestawienie jest duże, każdy „heros” posiada swój styl, umiejętności, super atak i oczywiście… Niezliczony zestaw strojów do spotkania. Dołączamy do ostatniego niewiele wersji kolorystycznych, a naprawdę trudno narzekać na nudę. Jedynym problemem dla pewnych będą teraz zapowiedziane rozszerzenia, lecz „starter” wystarczy na przynajmniej kilka miesięcy, a właśnie po tym czasie zastanowię się, bądź w zespole warto inwestować gotówkę w DLC. Można jedynie żałować, że ojcowie nie zdecydowali się na kupowanie bohaterów za gotówkę zgromadzoną w grze. Taki patent zbiera się u Francuzów i tutaj i pamiętał rację bytu.

Dobrze został rozegrany motyw aren, które zostały skojarzone z akcją również dają graczom zajrzeć do kilku ikonicznych miejscówek. Odwiedzamy między innymi Metropolis, plac zabaw Jokera, statek Brainiaca, jaskinię Batmana, Gorilla City, Fortecę Samotności, czy też Arkham Asylum . Lokacje są piękne, często obładowane najdrobniejszymi szczegółami i z drugimi elementami do aktywacji. Oprawa graficzna to bez wątpienia duży atut pozycji, bo niezależnie, czy mówimy o postaciach, miejscówkach, czy te efektownych super ciosach – wszystek z faktów został dopracowany. W sukcesu udźwiękowienia nie spotkał na żaden z wyjątków, który odbył, by po dokonaniu gry szukał soundtracka, ale także muzyka bardzo nie przeszkadza. Jest więc po prostu dobrze wpleciona w pełny tytuł. Natomiast na pewno trzeba dodać, że w tym fakcie zdecydowano się na pozycję kinową (napisy) także istniał toż rzeczywiście doskonały pomysł – wszystkie rozmowy pomiędzy sytuacjami w angielskiej wersji brzmią autentycznie dodatkowo nie są zniekształcone przez lektora, bądź także polskich aktorów.

W atrakcji obok trybu fabularnego oraz Multiwersum odnalazłaby się jeszcze typowa drabinka (ukryta obok różnych planet), tryb sieciowy, lokalna rywalizacja oraz gildie. W sukcesie zmagań Online możemy bez problemu wziąć start w rankingowych spotkaniach, dołączyć lub stworzyć pokój, gdzie można gromadzić, albo te mieć udział w zmaganiach typu „Król Wzgórz” (w lobby uważa się kilku graczy, dwóch walczy ze sobą, a zwycięzca gra dalej). W sukcesu klanów możemy bez problemu stworzyć formację, wybrać herb, a później rozmawiać ze współtowarzyszami broni, godzić się na spotkania, a nawet walczyć „dla dobra obsługi” w profesjonalnych wyzwaniach plus aktualnym jedynym zbierać kolejne skrzynki. Bardzo przy tym żałuję, że studio nie pokusiło się o dodatkowe warianty zabawy. Już konkurencja pokazuje, że przyszedł czas skojarzonych z grą turniejów, jakie są swoje w formie, jednak mogą znacznie ubarwić rywalizację. Potrafię nawet sobie wyobrazić, że gracze „wykładają” wybraną grupę macierzy, a zwycięzca zgarnia całą pulę… Byłaby toż znana integracja z pełną pozycją i dodatkowa inspiracja do zaczynania swoich umiejętności.

Injustice 2 będzie dla wielu spełnieniem najskrytszych marzeń. Twórcy pokusili się o odpowiednie usprawnienia, jakie w smaku sprawiają, że daje jest znakomitsza od indywidualnego poprzednika. Etapy są efektowne, lista osobie pełna najróżniejszych charakterów, fabuła toż właściwy wstęp do zabawy, i kiedy wkręcicie się w zbierane fatałaszków, przy „nowych wieżach” spędzicie wiele czasu. Oczywiście daje nie jest pozbawiona pewnych mankamentów, ale miłośnicy gatunku znajdą tutaj treść na morze przyjemnych miesięcy obijania przeciwników. Można być nadzieję, że Ed Boon dalej będzie wymagał pracować uniwersum DC, bowiem z szeroką chęcią zobaczyłbym kontynuację tej sprawy. To bez wątpienia jedna z najskuteczniejszych gier spośród bieżącego uniwersum.

Świat potrzebuje bohaterów, łotrów i pozostałych gier z NetherRealm Studios. Twórcy Mortal Kombat ponownie zapraszają śmiałków na okazji z Batmanem oraz Supermanem w gospodarki ważnej również posiadają pozytywnie zaskoczyć. Fani uniwersum DC i bijatyk mogą tworzyć peleryny, obcisłe gatki, maski, łapać kontrolery w ręce oraz walczyć. Jest tak!

Ocena użytkowników 7/10

Wymagania sprzętowe Injustice 2

Minimalne: Intel Core i5-750 2.6 GHz/AMD Phenom II X4 965 3.4 GHz 4 GB RAM karta grafiki 1 GB GeForce GTX 570/Radeon HD 7850 lub lepsza Windows 7/10 64-bit

Rekomendowane: Intel Core i3-2100 3.1 GHz/AMD FX-6300 3.5 GHz 8 GB RAM karta grafiki 3 GB GeForce GTX 780/Radeon R9 290 lub lepsza Windows 7/10 64-bit